Ważna informacja News: Akira Toriyama odszedł w wieku 68 lat

Polecamy

miniRecenzja: Akame ga Kill! 1-2 (Waneko)

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Waneko, do rąk skromnej osoby podpisanego niżej recenzenta trafił pokaźny zestaw mang - Dimension W tomy 1-15, Magi: Labirynth of Magic tomy 1-19 oraz Akame ga Kill 1-9 – a wraz z nimi: równie duże zadanie. Na szczęście skład DBPolska nie boi się wyzwań, dlatego postanowiłem podjąć rękawicę i przez kolejne tygodnie będę zdawał wam relacje z moich wrażeń odnośnie tych tytułów. Uwaga, recenzje będą zawierać spoilery, czysto subiektywne spostrzeżenia i zbyt daleko posunięte rozważania autora. Ruszamy!

Typ: Manga
Autor/zy: Takahiro (scenariusz), Tetsuya Tashiro (ilustracje)
Gatunek: Fantasy, przygoda
Data publikacji: 2010 - 2017 (2017+, Polska)
Status: Zakończona (Wydawana, Polska)
Ilość tomów: 15 (10+, Polska)
Wydawca: Square Enix (Japonia), Waneko (Polska)
Ocena recenzenta: (6/10)

Akame ga Kill! - Splot przypadków zechciał, że druga w kolejności pojawi się recenzja Akame ga Kill!. Plan A zakładał lekturę Magi: Labyrynth of magic, jednak będąc w połowie drugiego tomu, nieopatrznie zostawiłem go u teściowej, a nie spieszno było mi tam wracać, więc dalszą lekturę musiałem odłożyć na po świętach. Na szczęście, pozostało jeszcze Akame ga Kill! – i chciałbym podzielić się z wami moimi wrażeniami z tomów 1-2.

Akame ga Kill! to klasyczna historia shōnen. Przenosimy się w niej do fikcyjnego, przesiąkniętego magią świata, w którym istnieją smoki, ogromne ryby, magiczny oręż i – z nieuzasadnionych bliżej przyczyn – broń energetyczna dalekiego zasięgu, pistolety strzelające pociskami rakietowymi, czy karabiny snajperskie. Już po tym podsumowaniu możecie podejrzewać, jakiego typu to historia. Nie podejrzewacie?

Fabuła mangi kręci się wokół młodego poszukiwacza przygód imieniem Tatsumi, który przybywa do stolicy swojego państwa, by zdobyć złoto dla przymierającej głodem wioski. Już na pierwszych kartach możemy poznać jego dominujące cechy czyli: odwagę, życzliwość i szermierczą wprawę. W pierwszych chwilach pobytu w stolicy nasz bohater dowiaduje się, że armia, do której chciał wstąpić, wcale nie oferuje życia opływającego w dostatki, daje się okraść i wpada w pułapkę sadystycznej rodzinki, która, jak się później okazało, zabiła jego przyjaciół. Nic straconego, my, czytelnicy zupełnie ich nie poznaliśmy, a w zamian za to zaraz spotykamy nowych i to fajniejszych. Mowa tu o grupie seryjnych zabójców Night Raid, do których bohater decyduje się dołączyć, zapewne skuszony krótkimi sukienkami i dużymi piersiami części drużyny. Sekretna grupa asasynów z miejsca zdradza mu wszelkie fabularne tajemnice, wraz z historiami swojego życia, tak więc niewiele, naprawdę niewiele pozostaje dla czytelnika, by miał na co czekać. Fabuła dwóch pierwszych tomów jest prosta jak budowa cepa, czyli mamy przeciwnika do zabicia, misję do wykonania, ecchi żart do opowiedzenia, retrospekcje do zobaczenia... największym zaskoczeniem jest zburzenie czwartej ściany, które potem ma swoje nawiązanie w epilogach tomów: to chyba najciekawszy element, na jaki do tej pory wpadłem. Nie oznacza to, że proste w swojej budowie historie są złe (patrz: Goblin Slayer), ale rzucanie wszystkich kąsków odbiorcy na tacy już tak od początku nie intryguje.

Kreska, trzeba to jej oddać, idealnie pasuje do poziomu scenariusza, czyli jest totalnie przeciętna. Nie przypadła mi do gustu, szczególnie przez nieestetyczny, dziwaczny sposób wyrażania negatywnych emocji i moralnego zła bohaterów poprzez totalne deformacje ich twarzy w momentach ekscytacji. Nie oczekuję już nawet od autora rysunków artystycznych popisów, choć w niektórych miejscach aż się prosi o bardziej rozbudowane kadry.

Szczerze mówiąc, totalnie średni poziom tej mangi trochę mnie dziwi, szczególnie zważywszy na fakt, że za scenariusz i za rysunki odpowiadały dwie inne osoby: Takahiro (scenariusz), oraz Tashiro Tetyusha (rysunki). Obydwaj autorzy mogli skupić się na dziedzinie, w której się specjalizują. Jeszcze bardziej dziwi mnie popularność tej mangi (i serializacja pod postacią anime). Jasne, nie jest to zły tytuł, ale brak w nim wyróżników, które byłyby atutami na tle innych. Oczywiście, przeczytałem dopiero pierwsze dwa tomy, jeszcze wszystko może ulec zmianie, na tę chwilę jednak mogę ocenić Akame ga Kill jako totalnego przeciętniaka. Daję mandze kredyt zaufania w postaci jednej gwiazdki powyżej średniej w nadziei, że kolejne tomy przyniosą więcej... obym się nie zawiódł.
Dodał: Black, 18.04.2019 12:50

Komentarze

Brak komentarzy.

Dodaj komentarz:

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona przez administratora.
Linki sponsorowane: Kosmiczni.pl - Gra inspirowana mangą Dragon Ball | Shinobi World
Polecamy