Typ: Manga | |
Autor/zy: Takahiro (scenariusz), Tetsuya Tashiro (ilustracje) | |
Gatunek: Fantasy, przygoda | |
Data publikacji: 2010 - 2017 (2017+, Polska) | |
Status: Zakończona (Wydawana, Polska) | |
Ilość tomów: 15 (12+, Polska) | |
Wydawca: Square Enix (Japonia), Waneko (Polska) | |
Ocena recenzenta: (5/10) |
Ostatnie trzy recenzje pozwoliły określić moje oczekiwania względem tego tytułu na co najwyżej kompletnie przeciętnym poziomie. Te tomy 6 i 7 Akame ga Kill spełniły je w zupełności, mogę powiedzieć, że dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem.
Kreska nie zmieniła się na przestrzeni siedmiu tomów mangi, to, co irytowało w niej dotychczas (po co te wykrzywianie twarzy?) nadal irytuje, to, co było nieczytelne (co niektóre sceny walk) nadal trudno rozszyfrować, to, co miłe dla oka (kobitki) nadal takie jest.
Podobna konsekwencja autora uwidacznia się we wszystkich pozostałych elementach tej mangi. Krytyczne elementy historii przeplatane są przez dziwaczny wątek komediowy jednostronnej miłości jednej z antagonistek do głównego protagonisty (a Tatsumi nawet jeszcze nie zaliczył), którzy spotykają się w tak jednoznacznych sytuacjach, że dziwi mnie szczerze jak Esdeath jeszcze nie zdołała dodać dwa do dwóch. Co chwila któryś z protagonistów traci życie (tu akurat plus, można obstawiać, kto przeżyje najdłużej), wielka szkoda, że tym razem padło na Chelsea, która zapowiadała się i pod względem umiejętności i pod względem charakteru jako najciekawszy element Night Raid – wielka szkoda, że nie mieliśmy okazji jej bliżej poznać: zabrakło pomysłu na postać? – i by rachunki były wyrównane: tak samo kończy jeden z antagonistów.
Fabułę pchają do przodu kolejne zadania dla grupy zabójców, więc manga nabiera kształtu jakiegoś semi-procedurala i próżno wskazać tu główny wątek poza z grubsza nakreślonym celem zabicia premiera i jego popleczników; przy okazji realizacji własnych zadań Night Raid wpada na podkomendnych Esdeath i zaczyna się ruletka śmierci. Ot, tyle z intrygi i zwrotów akcji, choć nadal mam nadzieję odnośnie kilku wątków i postaci, czekam na pojedynek Akame z siostrą i na pierwszą dezercję z Jeagers.
Słowem: nihil novi sub solei. I chyba takie tytuły ocenić najtrudniej, bo poza detalami, nic wzgldem poprzednich tomów się tu nie zmieniło. Nawet fabuła przepisana. Cóż, czeka nas jeszcze jedno spotkanie i ten dreszcz niepewności, czy Akame ga Kill! obroni tytuł największego przeciętniaka pośród przeciętnych?