miniRecenzja: Dimension W 4-6 (Waneko)
Do krótkiej przerwie, czas wrócić nam do cyklu recenzji tytułów, które udostępniło nam wydawnictwo
Waneko, czyli jak dobrze pamiętacie - Dimension W tomy 1-15, Magi: Labirynth of Magic tomy 1-19 oraz Akame ga Kill 1-9. Za nami wstępne recenzje każdego z tych trzech tytułów, dostępne tutaj -
Dimension W 1-3,
Akame ga Kill! 1-2,
Magi: Labirynth of Magic 1-4. Teraz pora przekonać się, jakie będzie drugie wrażenie. Jeżeli spoilery i skrajny subiektywizm wam nie straszne, zapraszam do lektury.
Typ: Manga |
 |
Autor/zy: Yuji Iwahara |
Gatunek: Akcja, przygoda, sci-fi |
Data publikacji: 2011+ (2016+, Polska) |
Status: Wydawana (Wydawana, Polska) |
Ilość tomów: 15+ (15+, Polska) |
Wydawca: Square Enix (Japonia), Waneko (Polska) |
Ocena recenzenta: (8/10) |
Dimension W - Uprzednio rozpoczęliśmy od Dimension W, tomów 1-3, które otrzymały wysoką notę 9/10, zachwyciwszy recenzenta (czyli mnie). Jak na ich tle wypadają kolejne trzy?
Przygodę w tomie 4 zaczynamy w miejscu, gdzie zostaliśmy pozostawieni – jest on kontynuacją i zamknięciem historii przedstawionej w trójce. Mabuchi Kyouma, zbieracz nielegalnych ogniw energetycznych i wyjątkowy android Mira, są właśnie w środku historii stanowiącej połączenie kryminału w stylu Agaty Christie i gotyckiej powieści grozy, pod którą mógłby podpisać się Edgar Alan Poe. O ile w poprzednim tomie akcja z wolna się rozwijała, prezentując nam wszystkie wątki o tyle tutaj rusza z kopyta i nie daje się od niej oderwać ani na moment. Scenariusz i sam koncept historii stoją na takim poziomie, a zarazem są tak książkowe czy filmowe, że bez obaw sama jedna krótka dwutomowa saga o „nawiedzonym” jeziorze mogłaby być materiałem na historię ze srebrnego ekranu. Do tego kolejna garstka poszlak w sprawie istoty Wymiaru W, które rozbudzają ciekawość i umiejętne wplecenie sagi w główną oś fabularną powodują, że ten fragment dla mnie jest godzien najwyższej noty.
Szczególnie trafnie autor ukazał, jak to czasy się zmieniają: ale nie ludzka natura. Tak, jak w poprzednich tomach ostrze krytyki wycelowało w futurystyczną korporację, tak tutaj dostajemy kawałek retrospekcji ze znanymi nam obecnie potentatami energetycznymi, którzy wiele zrobią by zachować swoje pieniądze. Jakie to prawdziwe przekonał się każdy, kto spóźnia się z opłatą rachunków.
Sposób, w jaki autor połączył mangową konwencję i gatunek sci-fi z kameralną i mroczną historią pisarza zamordowanego w zamkniętym pokoju, do tego wplótł w fabułę zjawiska „nadprzyrodzone” tak, by nie kolidowały z innymi elementami to mistrzostwo tworzenia historii.
Graficznie tom czwarty to prawdziwa przyjemność oglądania. Yuji Iwahara trzyma poziom poprzednich tomów, każda lokacja jest przemyślana, zaprojektowana tak, by odzwierciedlać klimat mini-sagi.
Tomy 5-6 to już zaczyn do kolejnej historii, z jednej strony świetnie skrojonej: poznajemy kolejne tajemnice Wymiaru W, dostajemy chwytającą za serce opowieść o młodości głównego bohatera i wydarzeniach, które go ukształtowały – z drugiej: mangaka zdecydował się pójść w stronę typowo shōnenowej stylistyki, co osobiście uznaję za krok wstecz. Design nowych postaci sam w sobie jest dopracowany i interesujący, ale gryzie się z tym, co widzieliśmy w poprzednich tomach i co mogliśmy oczekiwać na ich podstawie. Wygląd i sposób wprowadzenia nowych zbieraczy, jak i sam sposób konstrukcji wstępu do nowej sagi jest estetyczną pomyłką. Częściowo rekompensuje to historia tragicznej miłości głównego bohatera (tak tak, wiem, chwaliłem za brak tego wątku, ale... sami się przekonajcie), częściowo intrygujące nowe fakty odnośnie Wymiaru W, który wychodzi powoli na pierwszy plan. Nie brak też nawiązania do korporacjonizmu: mamy tutaj kolejne tajemnice, zebranie zarządu na którym jeden z dyrektorów otwarcie mówi, że nie ufa pozostałym. Dzień dobry panie i panowie, witajcie w korpo-świecie.
Niestety, pewne shōnenowe niedorzeczności, które Iwahara nam serwuje, psują ogólny obraz, jednak mimo nie w pełni zrealizowanych oczekiwań, nadal oceniam ten tytuł wysoko.